Wydrukuj tę stronę
14 Mar 2014

Piramidalna pomyłka?

Napisała  wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę Powiększ czcionkę

Wszyscy chyba znają piramidę zdrowego żywienia. Wisi wszędzie. W przedszkolu, szkole, przychodni, klubie fitness i każdym miejscu, które ma cokolwiek wspólnego z szeroko pojmowanym promowaniem zdrowia. Powiem, że od jakiegoś czasu, w miarę jak coraz głębiej wchodzę w tematy odżywiania, fizjologii człowieka, niezwykle ciekawych procesów zachodzących podczas przemian metabolicznych zaczynam się zastanawiać, czy ta wspaniała piramida nie jest czasem piramidalną pomyłką, a przynajmniej czy kolejność nie jest czasem lekko spaczona. Najbardziej mnie intryguje piętro makaronowo-chlebowe. Dlaczego? Zaraz rozwinę ten niezmiernie interesujący temat i zacznę oczywiście od podstawy piramidy.

Nie zapominaj o ruchu. Tu chyba nikt nie ma najmniejszej wątpliwości, że codzienna dawka jest jak najbardziej wskazana – i nie mam tu na myśli ćwiczenia kciuka przy przełączaniu kanałów w TV. Nie mam też na myśli wyczynowego trenowania. Umiarkowana ilość sprzyja prawidłowemu funkcjonowaniu organizmu. Poprawia się krążenie, wydajność płuc, efektywność wydalania toksyn, wspomaga pracę układu odpornościowego. Można długo wymieniać zalety. Każdy sam powinien zrobić sobie rachunek sumienia. Czy mam w sobie wystarczająco dużo determinacji, aby uprawiać jakąś aktywność fizyczną? Czy może siedzę i stękam, że nie mogę iść na basen, bo mam katar, a na spacer też nie pójdę, bo wiatr wieje? Właśnie paradoksalnie, dlatego mam katar, bo moja odporność leży i kwiczy. Wiosna za progiem, więc do roboty! Nie stękać, nie obijać się i nie narzekać. Efekty gwarantowane.

Kolejny poziom piramidy – na którym zatrzymam się najdłużej - to produkty zbożowe, nasiona strączkowe, czyli takie, które składają się głównie z węglowodanów. Eksperci zalecają, aby właśnie z węglowodanów pochodziło od 45 do 75% energii, jaką dziennie dostarczamy swojemu organizmowi z jedzeniem… Dużo to czy mało? Parafrazując klasyka: Jeść czy nie jeść? Oto jest pytanie.

Przede wszystkim należy sobie zdać sprawę z tego, że węglowodany czy to proste czy złożone to nic innego jak cukry. Kiedyś te nazwy były stosowane wymiennie. Jednak eksperci FAO/WHO termin „węglowodany proste” przyjęli dla mono- i disacharydów występujących w żywności, a „cukier” odnosić się ma do sacharozy, który to węglowodan służy głównie do słodzenia wszystkiego, co się da. Tak właśnie postanowili eksperci, żeby nikomu się nie myliło, co to jest cukier a co nie jest, (ale jednak jest, ale kto się tam będzie wdawał w szczegóły).

Wychodzi z tej piramidy, że dziennie trzeba pochłaniać jakieś 4-6 (spotkałam nawet 4-11!) porcji dziennie z tego właśnie piętra piramidy. Nie będę tu kwestionować, że węglowodany są potrzebne, bo są. Mózg żywi się glukozą pozyskiwaną z węglowodanów właśnie. Jednak czy naprawdę potrzebujemy ich aż tyle? Skoro to takie zdrowe to jak wytłumaczyć ten paradoks, z którego wynika, że liczba ludzi otyłych (już nawet nie z nadwagą, ale otyłych, a to różnica) ciągle rośnie. Jak to się dzieje, że coraz więcej ludzi zapada na choroby cywilizacyjne (wachlarz dolegliwości jest imponujący i ciągle się poszerza)? Jak to możliwe, że przez tyle lat trąbienia o zdrowych pełnoziarnistych, niełuskanych, nieczyszczonych, itp. produktach zbożowych już nawet dzieci przybywa z choróbskami, które wcześniej dotyczyły osób – powiedzmy delikatnie – bardzo dorosłych? Czy nikt naprawdę nie słucha zaleceń ekspertów? Czy wszyscy mają gdzieś swoje zdrowie i zamiast jeść pełnowartościowy chleb razowy z nowoczesną margaryną bez izomerów trans z serkiem light zapychają się białym, nic nie wartym chlebem i bułami posmarowanymi smalcem, albo – o zgrozo! – masłem, do tego boczek albo słoninka solona? Czy naprawdę wszystkim się wydaje, że mogą bezkarnie zapychać swoje coraz bardziej opasłe brzuchy makaronem z białej mąki, drożdżówkami, ciastami, słodyczami… i nic im nie grozi w dziedzinie zdrowia? Rozejrzyjcie się wokół siebie. Zajrzyjcie do własnej lodówki, chlebaka, na jadłospisy Waszych dzieci w szkołach i przedszkolach. Jak jedzą Wasi przyjaciele, znajomi? Czy naprawdę nie zwracają uwagi na to, co ląduje na ich talerzach? Wydaje mi się, że jednak świadomość rośnie. Chciałabym zobaczyć choć drgnięcie na wykresach… że trend się odwraca. Zaczynamy być szczuplejsi i mniej chorujemy. Guzik! I to z pętelką! Lecimy w górę! Sky is the limit. Dlaczego?

Nie będę się wdawać w szczegółowe opisy poszczególnych cukrów i reakcji chemicznych, jakie zachodzą podczas ich przyswajania – choć to naprawdę fascynujące i nie pozostawia wątpliwości, że w naszym ciele nie ma miejsca na przypadek. Upraszczając, oto, co dzieje się z węglowodanami. Ciało zamienia je w glukozę - niezbędne źródło energii. Dodam tu, że cukry proste i węglowodany rafinowane (biały chleb, biały ryż) powodują nagły skok poziomu glukozy po posiłku (tu temat indeksu i ładunku glikemicznego, który rozwinę w oddzielnym artykule). Gdy ciało wyprodukuje więcej glukozy niż to jest w danym momencie potrzebne, reszta zostaje przekształcona w jej formę zapasową, czyli glikogen. Jest on magazynowany w wątrobie i komórkach mięśniowych. Gdy powierzchnia magazynowa zostaje wyczerpana organizm coś musi począć z tą klęską urodzaju i przetwarza tą klęskę w triglicerydy, czyli tłuszcze, które są transportowane do wiadomego miejsca – komórek tłuszczowych, które objawiają się w postaci kół ratunkowych, opon na wysokości talii, czy jak tam, kto to nazywa. Pomijam tu fakt, że wzrasta poziom triglicerydów we krwi. To uproszczenie, ale, że tłuszcz z suchego chleba? No właśnie. Tak to wygląda. Ciekawe jest to, iż zbyt duża ilość węglowodanów i niska zwartość tłuszczu w diecie wiąże się z niekorzystną zmianą obrazu różnych frakcji tłuszczu we krwi. Tu można dodać jeszcze inne czynniki, jak np. ciągle zbyt niskie spożycie warzyw i owoców. Ale już nadmiar węglowodanów robi swoje. Skoro z suchej bułki możemy dorobić się tłustego brzucha…

Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy nie mogłam zmieścić się w swoje ulubione ciuszki, bliska depresji zaczęłam zmieniać swój sposób odżywiania. Znalazłam grupę wsparcia, poznałam zasady i ochoczo zabrałam się do realizacji planu. Efekt był absolutnie oszałamiający! Waga spadała regularnie 0,5kg/tydzień. Jak łatwo policzyć zrzucenie 10kg zabrało mi ok. 6 miesięcy. Dodam, że ani przez chwilę nie byłam głodna, i to właśnie węglowodany były najbardziej przeze mnie ograniczone. Dla ciekawych, co to była za dieta: www.slimmingworld.com

Wiele osób, które miały problem z nadwagą czy otyłością właśnie dzięki ograniczeniu w diecie węglowodanów pozbyło się nadmiaru siebie. I nie mówię tu o zastępowaniu 4 kromek chleba białego 4 kromkami chleba ciemnego (zagadka: czy każdy chleb ciemny jest chlebem razowym i pełnoziarnistym? Czy zwracacie na to uwagę?). Jedyną korzyścią może być dostarczenie trochę większej ilości mikroelementów czy witamin z pieczywem pełnoziarnistym, ale dowóz węglowodanów niewiele się zmieni. Nawet nie rozpisuję się o wyeliminowaniu z jadłospisu wszelkich słodzonych napojów, czy słodyczy - to też węglowodany – bo, jak mi się zdaje to oczywista oczywistość. Już samo to może w krótkim czasie dać pozytywne efekty. Dodam jeszcze, że nadmiar węglowodanów zakwasza nam organizm, co nie jest zjawiskiem pożądanym i też daje początek wielu dolegliwościom i chorobom. Zastanówcie się sami, czy naprawdę nie przesadzamy z tymi węglowodanami? A gdyby tak zamienić miejscami to piętro z następnym?

Warzywa i owoce w większej ilości niż węglowodany? Tu też wszyscy się zgodzą, że warzywa i owoce to samo zdrowie. Zwracajmy uwagę, jakie wybieramy. Nie ma przymusu, ale dobrze jest bazować na tych z własnej strefy klimatycznej, na sezonowości. Nie mam nic przeciwko sycylijskim pomarańczom, ale jabłka nie powinno zabraknąć w sezonie na naszych stołach.

Produkty nabiałowe. To chyba temat na dylemat, bo dużo tu sprzecznych opinii i porad, ale któż oprze się prawdziwemu, pachnącemu serowi szwajcarskiemu czy też mozzarelli z pomidorami, bazylią i oliwą z oliwek?

Mięso, ryby, owoce morza. Co kto lubi. Nie ma obowiązku bycia wegetarianinem, ale nie zapominajmy, że nadmiar białka – podobnie jak węglowodany – zakwasza organizm. Dziś wiadomo, że dieta wegetariańska (a zwłaszcza laktoovowegetariańska czy laktowegetariańska) są zdrowe i można je zbilansować bez strat dla organizmu. Osobiście nie mam nic przeciwko wspaniałym, rozpływającym się w ustach kotletom jagnięcym w towarzystwie ostrej francuskiej musztardy i porządnej porcji warzyw.

Tłuszcze. Tu podobnie jak piętro i dwa piętra niżej (czy wyżej, zależy jak na to patrzeć). Kontrowersje i sprzeczne doniesienia. Ja powiem, krótko: tłuszcz być musi skoro każda jedna komórka potrzebuje go do budowy błon komórkowych, a jest i wiele innych miejsc, gdzie tłuszcz jest potrzebny. Jaki tłuszcz – to już pytanie na obszerniejsze rozważania.

Podsumowując wygląda na to, że najmniej kwestionowanym piętrem piramidy są warzywa i owoce, choć często widać, że warzywa i owoce są prezentowane oddzielnie i tych pierwszych ma być w diecie więcej. To jak? Jednak wegetarianizm, czy poczciwy kotlet z jednym ziemniaczkiem i górą warzyw?

Ale někteří pacienti zmateni, když se snaží pořádek léky z webu, protože nevědí, je to lze. Existují jiný utrpení, když jsme se raději získat léky z internet lékárny. Existují léky pouze pro ně. Pokud přemýšlení koupit Tadalafil, možná nebude chtít přečíst o cialis cena. Posledních deset let mnoho rodin on-line vyhledat konkrétního klíčového slova "koupit Genericky Cialis" na internetu. Nezapomeňte, že v zřetel koupit Cialis. Difusní sexuální stížnost u mužů je erektilní dysfunkce. Co může vést k erektilní dysfunkce? Četné choroba může dojít k poškození svalů. S nejvíce pravděpodobností jste již četli, že nějaký lék má sekundární vlivy. Pozitivně, můžete vy a váš lékař rozhodnout if Cialis nebo jiný lék je vhodný pro vás.

Czytany 1999 razy Ostatnio zmieniany sobota, 15 marzec 2014 10:28
Dział: Akademia
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Katarzyna Czarnomska

Katarzyna Czarnomska jest fundatorem i redaktorem naczelnym serwisu "Farmy Zdrowia". Urodziła się w 1974 roku.

Z wykształcenia:
Magister "Zarządzania i Marketingu" po Akademia Leona Koźmińskiego (ALK) w Warszawie.
Podyplomowe studia w Instytucie Żywności i Żywienia w zakresie DIETETYKI.
Absolwentka Międzynarodowej Akademii Medycyny Komplementarnej - NATUROPATA, INFORMOTERAPEUTA

Prowadzi prywatny gabinet naturopaty i informoterapeuty.

Terapeuta w "PRYWATNY GABINET LEKARSKI GRAŻYNA DUSZKIEWICZ"

Współpraca z "KLINIKA BIOREZONANSU"
    Badania/terapie na Skaner-3D Spector
    Badania/terapie na Generator Plazmowy Sanoplasma
    Badanie żywej kroplii krwii mikroskopem Delta Optical Evolution 300 z kamerą cyfrową.